czwartek, 29 grudnia 2011

Moje postanowienia noworoczne :)

Witam!
Zastanawiacie się czasem nad tym w jaki sposób pragniecie nad sobą popracować w przyszłym roku? Przede mną wiele zmian, w tym mieszkaniowych i życiowych, więc staram się wprowadzić w życie dodatkowo kilka postanowień.

Kosmetyczne:
-nie kupuję już kolorówki!
-projekt denko przez cały rok :)
-sprzedaję lub wymieniam nieużywane i świeże kosmetyki,
-udam się na kurs wizażu i charakteryzacji :)

Ogólne:
-staram się bardziej doceniać siebie,
-szukam radości i szczęścia w drobiazgach,
-będę regularnie uprawiać sport,
-będę zażywać suplementy diety,
-zacznę bardziej oszczędzać, czyli nie wydawać tyle na kosmetyki :)
-zacznę dbać o zdrowie,
-będę się wysypiać,
-przestanę być takim pracoholikiem i znajdę więcej czasu dla siebie oraz najbliższych!

A jakie są Wasze postanowienia na rok 2012?



środa, 28 grudnia 2011

Preen Palette Urban Decay

Mój pierwszy kontakt z jakże osławioną firmą Urban Decay rozpoczął się od zakupu Preen Palette. Jest ona ponad połowę tańsza od Naked, więc wolałam najpierw zaznajomić się z tańszymi produktami UD zanim skuszę się na droższe.

Preen Palette kupiłam za około 80 złotych z wysyłką na allegro. W zestawie otrzymujemy paletkę 6 cieni, małą kredkę Zero w kolorze czarnym oraz miniaturkę słynnej bazy( 3,75ml).

Moje pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne. Podoba mi się design paletki, trochę folklorystyczny, ale  atrakcyjny dla oka. Poza tym cieszyły mnie dodatki w postaci bazy i kredki, ponieważ zawsze miałam ochotę ich spróbować.


Cienie:

Snatch- bardzo ładny jasny odcień. Nie jest moim ulubieńcem ze względu na duże drobiny brokatu :(
Mildew- piękna zieleń, którą pokochałam od pierwszego momentu :)
Flash- dosyć jasny fiolet.
Painkiller- również jasny błękit.
Smog- mój zdecydowany ulubieniec, często łączę go z cieniem Toast i to wystarcza na cały makijaż oka.
Toast- cudny kolorek, często go stosuję.

Generalnie jestem zachwycona jakością oraz trwałością cieni. Dla mnie pobiły MACa na głowę i szybko zdecydowałam się na kupno Naked. Są one perłowe w głównej mierze. Brakuje mi trochę matów, ale to mam z Inglota, więc jakoś przeżyję :)
Zdecydowanie polecam wszystkim Preen Palette, jeżeli chcecie wypróbować cienie UD, a nie chcecie wydawać dramatycznych sum na słynną Naked.
Ja na Preen Palette się nie zawiodłam :)



sobota, 24 grudnia 2011

Wesołych Świąt!



Kochane Dziewczyny!
Dzisiaj chciałam Wam życzyć wszystkiego najlepszego z okazji nadchodzących Świat Bożego Narodzenia.
Przede wszystkim zdrowia, miłości oraz spełniania swoich marzeń w nadchodzącym roku!
Jeszcze raz wesołych, ciepłych i rodzinnych Świąt!!





niedziela, 11 grudnia 2011

Mój sposób na OCM

Zapewne wiele z Was słyszało o metodzie oczyszczania twarzy olejami, zwaną też w skrócie OCM. Dziewczyny na Youtube i blogach wychwalały ją pod niebiosa. Ja byłam do niej bardzo sceptycznie nastawiona, nie tyle ze względu na to, że mam tłustą skórę, lecz z powodu braku miłości do olejów wszelkiej maści. Ich tłusta konsystencja nie przemawia do mnie. Pewnego razu kiedy żel Normaderm przesuszył mi skórę twarzy stwierdziłam, że nic nie stracę jeżeli spróbuję OCM.


Wczoraj skończyłam 100 ml mieszanki olejów, więc mogę podsumować jak to wygląda po miesiącu użytkowania. Po pierwsze nie wiedziałam, że sprawi mi to tak ogromną przyjemność. Bardzo polubiłam moment nakładania olejku i automasażu twarzy. 
Do zmywania mieszanki nie używam ściereczki muślinowej ani ręczniczka. Sprawiało mi to zbyt dużo zachodu, a ja cierpię na notoryczny brak czasu, więc wybrałam szybsze rozwiązanie. Jest nim gąbeczka, którą można dostać w każdej drogerii, w Rossmannie kosztuje trochę ponad 3 zł. Łatwo ją umyć i bardzo dobrze zmywa olej z twarzy.



Demakijaż za pomocą mieszanki olejowej sprawił, że moja skóra jest rozświetlona, bardziej zdrowa, a co więcej nie pojawia się na niej tyle wyprysków co zwykle. Jestem zachwycona OCM i na pewno będę kontynuować tę metodę :) Przede mną jeszcze wiele kombinacji olejów, na chwilę obecną moja mieszanka to olej rycynowy, olej z wiesiołka, oliwka, olej z rybek do twarzy, które można kupić w Rossmannie. Taki skład nie przesusza mi cery, a co więcej świetnie zmywa nawet tusz czy podkład.

Polecam spróbować jak OCM działa na własnej skórze :) Próbowałyście tej metody? Jak wyglądają wasze mieszanki?

niedziela, 4 grudnia 2011

Nowe nabytki z Inglota

Jakiś czas temu byłam na stoisku Inglota i zakupiłam sobie kilka nowych drobiazgów. Pierwszym z nich jest płyn do dezynfekcji pędzli w sprayu. Kosztował około 16 złotych, jego pojemność to 150 ml i ważny jest jest 12 miesięcy od daty otwarcia. Użyłam go już kilka razy i mogę powiedzieć, że jest niewydajny. Co więcej dozownik nie psika mgiełką, tylko strumieniem co mnie też przeszkadza. Plusem jest, że w miarę dobrze czyści pędzle. Po jego użyciu pędzle są odrobinę sztywne, ale wystarczy je potrzeć ręką, żeby znów były mięciutkie :) Generalnie specjalnie mnie nie zachwycił.


Drugim kosmetykiem jest granatowy cień do oczu o numerku 321, jego cena to 10 złotych. To matowy kolor, który bardzo przypadł mi do gustu. Świetnie się z nim pracuje i genialnie wygląda na oku. Pigmentacja naprawdę powala. Bardzo polecam ten cień wszystkim, którzy szukają głębokiego odcienia granatu. 



Ostatnim produktem jest kolejny cień do powiek, ale w większym pudełeczku. Jest to numer 390, to naturalny beż, który wyrównuje koloryt powieki. Kosztował około 20 złotych. Generalnie ładny, bazowy odcień. Jak większość cieni z firmy Inglot ma świetną pigmentację i trwałość. Akurat na tych produktach nigdy się nie zawodzę :) 



PS Przekroczyliście liczbę 50 obserwatorów co mnie bardzo cieszy! :) Planuję w najbliższym czasie z tej okazji zorganizować rozdanie. Mam pytanie: czy chciałybyście dostać oprócz nowych, także używane kosmetyki na zasadzie jednego swatcha(także praktycznie wcale)? 


 


wtorek, 29 listopada 2011

Szybkie zakupy

Moje życie ostatnio obfituje w negatywne sytuacje, więc humor poprawiam sobie zakupami :)
Dziś było tak samo :)


Natrafiłam akurat w Naturze na limitowanki Catrice i Essence. Z wampirzej serii spodobały mi się perfumy i lipstain w odcieniu 02 True Love. Natomiast z Catrice wybrałam tylko lakier do paznokci w kolorze Sydney. Jest to brudny fioletowo- szary, w którym się z miejsca zakochałam :) Reszta produktów z limitowanek jakoś nie przypadła mi zbytnio do gustu.

Potem udałam się do H&M, gdzie zakupiłam sobie kocią czapkę za 29 zł i komin za 39 zł. Generalnie humor chwilowo poprawiony, mam nadzieję, że negatywny okres szybko się skończy. Może to ta jesień? :(

niedziela, 27 listopada 2011

TAG: Subiektywny Ranking Przystojniaków

Bardzo spodobał mi się ten TAG :) Zazwyczaj nie lubię tego typu zabaw, ale ta przypadła mi do gustu. Zaczynajmy:) (kolejność przypadkowa)

1. Brad Pitt
Jestem zakochana w jego młodszej wersji. Uwielbiam jego niewymuszoną męskość, dystans, generalnie bardzo mi się podoba. Moje serce podbił pierwszy raz w filmie "Joe Black".


2. Ryan Reynold
To typ zabawnego przystojniaka, z takim można zapewne konie kraść :)


3. Gerard Butler
Bardzo męski, szorstki i tajemniczy- generalnie moje uosobienie silnego faceta :)


4. Josh Duhamel
Bardzo spodobał mi się w Transformersach i od tego czasu jestem jego wielką fanką :)


5. Ian Somerhalder
Boskiego Damona nikomu nie trzeba przedstawiać. Urzekł mnie odkąd tylko go zobaczyłam pierwszy raz w Pamiętnikach Wampirów.

6. Harrison Ford
Podoba mi się jego młodsza wersja jako Han Solo w Gwiezdnych Wojnach oraz Indiana Jones :)


7. Chad Murray
Bardzo mi się podoba, z namiętnością oglądałam go w każdym odcinku One Tree Hill. Poza tym mój facet jest do niego podobny, więc tym bardzie ten aktor u mnie znajduje się wysoko w rankingu :)

sobota, 26 listopada 2011

Moja kolekcja cieni w kremie

Ostatnimi czasy strasznie polubiłam cienie w kremie, jeszcze w liceum również stosowałam je namiętnie, ale potem jakoś mi przeszło. Miłość powróciła wraz z produktami Essence z limitowanej edycji Ballerina Backstage oraz cieni 01 dance the swan lake i 02 pas de copper.

Pierwszy z nich to bardzo ładna bazowa biel. Świetnie sprawdza się także pod łuk brwiowy oraz w wewnętrzny kącik oka. Drugi to złoto- brązowy odcień, który idealnie pasuje do moich zielonych oczu. Często służył mi w szybkich makijażach podczas wakacji :)
Generalnie jestem zadowolona z produktów z Essence, ponieważ na bazie utrzymują się te 8 godzin. Bez bazy po 4 godzinach niestety się rolują, ich pigmentacja jest bardzo dobra.



Kolejnym krokiem był zakup paint potów z Maca: Bare Study, Coral Crepe, Moss Scape.
One zupełnie podbiły moje serce, a zwłaszcza odcień Bare Study. Na co dzień chętnie go łączę z Coral Crepe i eyelinerem. Szybki makijaż z ich użyciem jest możliwy w każdej chwili :) Pod paint poty stosuję bazę, zatem utrzymują się calutki dzień.

Generalnie mogę wszystkim polecić cienie w kremie, gdyż jest to świetna alternatywa, zwłaszcza kiedy nie mamy ochoty i czasu na skomplikowany make-up :)




Jakie macie swoje ulubione cienie w kremie?


PS Wygrałam swoje pierwsze rozdanie i strasznie się cieszę :)

niedziela, 13 listopada 2011

Przesyłki :D

Byłam w domu na weekend i mogłam odebrać moje przesyłki:) Jestem totalnie zachwycona nimi i muszę się Wam pochwalić moimi zdobyczami. Większość z nich pochodzi z wymianek, zatem nic na nie nie wydałam, tylko paletki cieni są kupione na ebayu i allegro :)


1. Pomadka do ust Maybelline, nr 75- Raspberry Diamonds- piękny odcień na co dzień, połączenie błyszczyka ze szminką bardzo przypadło mi do gustu :)

2. Paletka cieni Wet'n wild- Comfort Zone- marzyła mi się od bardzo dawna i udało mi się ją zakupić za około 30 złotych z przesyłką w serwisie Ebay. Pierwsze testy wypadły pozytywnie i chyba trafi do moich ulubieńców. Zaskoczyła mnie dobra jakość cieni, planuję w przyszłości recenzję :)

3. Paint poty MAC: Coral Crepe oraz Bare Study- moja mania paintpotowa nadal trwa i poszukuję ideału, którym chyba stanie się Bare Study. Polecam :)

4. Próbki: podkład Lancome Maggie Matte, krem do mycia twarzy Shinseido, krem do twarzy Guerlain, serum na noc Estee Lauder oraz woda toaletowa Clarins- dostałam je jako dodatki do wymianki, z których jestem nieziemsko zadowolona, ponieważ zazwyczaj nie mam okazji testować kosmetyków z wysokiej półki.

5. Baza pod cienie w kredce, Gosh- chciałam ją mieć od dawna, bo wydaje mi się bardzo praktyczna. Wciąż czeka na testy.

6. Podkład Bourjois Healthy Mix nr 51- pierwsze testy wypadły bardzo pozytywnie i czuję, że to miłość od pierwszego wejrzenia :)

7. Mgiełka do twarzy Swedish SPA, Oriflame- bardzo przyjemny kosmetyk, który odświeża twarz w ciągu dnia.

8. Preen Palette, Urban Decay- chciałam zakupić sobie paletkę Naked, ale stwierdziłam, że bardzo dużo kosztuje i wolę przetestować najpierw tę firmę. Muszę Wam powiedzieć, że zarówno cienie, jak i baza są genialnej jakości. Stwierdzam, że pracuje się z nimi o niebo lepiej od Maca. To na pewno nie ostatni zakup z Urban Decay.

piątek, 11 listopada 2011

Tisane: słoiczek czy sztyft?

Witajcie!

Dziś zrobię recenzję porównawczą Tisane w wersji w słoiczku oraz w sztyfcie. Sama aktualnie używam już drugi raz obu tych produktów, więc chyba mogę już jasno stwierdzić co mi się podoba, a co nie:)

Tisane w słoiczku

Zalety:
-gęsta i miękka konsystencja,
-intensywny zapach, który uwielbiam!
-wydajny,
-świetnie nawilża usta,

Wady:
-balsam w słoiczku, chociaż mnie to osobiście nie przeszkadza.

Tisane w sztyfcie

Zalety:
-forma sztyftu,
-można go zabrać do pracy/na uczelnię,
-dobrze nawilża.

Wady:
-mało intensywny zapach,
-strasznie niewydajny,
-droższy od wersji w słoiczku.

Podsumowując zdecydowanie bardziej wolę wersję w słoiczku ze względu na lepsze nawilżenie i intensywniejszy zapach :) Nie przeszkadza mi nakładanie kosmetyku, zatem myślę, że przy niej zostanę. Co więcej sztyft szybciej się zużywa, a w mojej aptece jest około 2 złote droższy(sztyft- 11 zł, słoik- 9zł).

środa, 9 listopada 2011

Kolejny raz zakupy!

W ostatnim czasie kończyło mi się kilka rzeczy, więc dziś udałam się do Rossmanna. Oto co zakupiłam :)


1. Spray do stóp Fuss Wohl- nie używałam go jeszcze, więc niebawem rozpoczną się wielkie testy. Cena: 8,5 zł.
2. Balsam do ust Tisane, wersja w słoiczku- jestem w nim tak zakochana, że jak tylko mi się skończy to szybko biegnę do sklepu po kolejny :) Cena: 9,5 zł.
3. Intensywnie łagodzący żel po goleniu, Ziaja Yego- to akurat dla mojego faceta, który twierdzi, że to genialny kosmetyk.Cena: 6 zł.
4. Maseczka z pomidora, Ava- nie miałam jej jeszcze, a zachciałam ją przetestować. Cena: 2 zł.
5. Lotion do włosów przetłuszczających się z ekstraktem z czarnej rzepy, Seboradin- nasłuchałam się o nim pozytywnych opinii i mam nadzieję, że zapobiegnie przetłuszczaniu się włosów na taką skalę jak teraz. Cena: 25 zł.
6. Dezodorant mineralny w kulce, Extrafresh, Garnier- jestem jego wielką fanką i to będzie już moje jakieś 6 opakowanie. Bardzo dobrze działa i polecam go wszystkim :) Cena: 8 zł.
7. Morelowy peeling antybakteryjny, Soraya- skończyłam swój peeling z Lirene i postanowiłam go zastąpić właśnie tym. Ma dobre opinie, więc zobaczę na ile sprawdza się u mnie. Cena: 11,5 zł.
8. Kojące mleczko do ciała na dobranoc, Johnsons's baby- miałam go jakieś dwa lata temu i jego zapach działał na mnie bardzo relaksująco. Z chęcią będę go używać teraz:) Cena: 10 zł.
9. Paczka 30 wkładów- świeczuszek, zapach bambusowy- zapłaciłam za nie w promocji tylko 7 zł!

Na sam koniec chcę Wam polecić super akcesoria, które możemy dostać w Rossmannie za 1,9 zł! Są to 100 ml pojemniki na kosmetyki. Dostępna jest wersja z pompką lub bez. W środku są samoprzylepne karteczki, na których możemy opisać co wlałyśmy do pojemniczka. Ja kupiłam kilka i bardzo szybko przypadły mi do gustu. Chętnie przelewam sobie do nich balsamy, szampony czy żele pod prysznic. Co więcej ich podróżna pojemność pozawala zabrać je ze sobą na wypad weekendowy. Polecam :D


niedziela, 6 listopada 2011

Zakochałam się!

Hej!

Chciałam Wam dziś zaprezentować nową miłość cieniową, czyli Satin Taupe z Maca. Kupiłam do sobie jakiś miesiąc temu i używam go niezmiennie do większości moich makijaży :)


Jest to wkład do paletki, który kosztuje 49 złotych. O ile jakoś inne cienie z tej firmy nie zachwyciły mnie tak totalnie jak sporą część dziewczyn ba blogach czy youtube, to ten produkt jest naprawdę genialny. Ma wręcz doskonałą konsystencję, bardzo łatwo się go nakłada oraz miesza z innymi cieniami.Pigmentacja jest również dobra.

Największym plusem jest jednak kolor. Zależy z jakimi odcieniami występuje- na moje oko to brązowo-fioletowo-szara barwa:) Na oku wygląda świetnie i wystarczy, że nałożymy tylko jego na całą powiekę i mamy wykonany naprawdę ciekawy makijaż.


Utrzymuje się długo na bazie- ponad 12h, bez bazy go nie stosowałam.Generalnie, jeżeli macie ochotę na zakup jakiegoś cienia z Maca to polecam na początek ten. Żaden z produktów tej firmy nie przypadł mi tak do gustu. Zapewne jeszcze długo będzie moim ulubieńcem :)

czwartek, 3 listopada 2011

Balsam po opalaniu Sun Ozon

Witajcie!

Chociaż wakacje minęły już dawno temu to chciałam Wam przedstawić bardzo ciekawy balsam do ciała. Jest to produkt wyprodukowany dla Rossmanna z serii Sun Ozon. Jego zadaniem jest ochrona oraz regeneracja skóry po kąpielach słonecznych. Zakupiłam go specjalnie na wyjazd wakacyjny do Grecji, gdzie sprawdził się rewelacyjnie. Moja skóra była odpowiednio nawilżona i elastyczna. Miałam także lekkie poparzenia słoneczne, które całkiem nieźle łagodził.


Po powrocie do Polski nadal z chęcią używałam go codziennie. Ma bardzo przyjemny i delikatny zapach. Jego konsystencja jest wodnista, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Przez to, że jest taki lejący jest odrobinę niewydajny. Generalnie można go zakupić w Rossmannie za około 8 złotych. Balsam po opalaniu ma 200 ml. 


Pomimo tego, że lato się skończyło to ja jeszcze wykańczałam go podczas jesieni. Śmiało mogę stwierdzić, że jest to jeden z balsamów, który zużyłam bardzo szybko ze względu na to jak go polubiłam :) Z pewnością jeszcze do niego wrócę i uważam, że jest to produkt godny uwagi. Moim zdaniem można go stosować spokojnie podczas lata, wiosny czy jesieni, na zimę jest za lekki.Nie wiem czy jest on jeszcze dostępny w stałej ofercie czy jedynie podczas wakacji.Jest też jego wersja niebieska, która również pięknie pachnie. Zamierzam ją przetestować w przyszłym roku :)


poniedziałek, 31 października 2011

Oeparol femina

Witajcie!

Przychodzę dzisiaj do Was z szybką notką na temat suplementu diety Oeparol femina.
Są to niewielkie kapsułki, które zawierają w sobie olej z wiesiołka. Ma on mieć dobroczynne działanie dla naszego organizmu, cery, włosów i paznokci. Do zakupu zachęcił mnie filmik Kiediski86. Ja zakupiłam opakowanie 60 kapsułek za 26 złotych w aptece Dbam o Zdrowie. Na co dzień zaleca się spożywanie 2 kapsułek, zatem suplement diety starcza na miesiąc.


Właśnie skończyłam swoje pierwsze opakowanie, drugie już czeka nam mnie w domu, więc myślę, że mogę wyrazić swoją opinię na temat tego suplementu.(to drugie to sam Oeparol, który kosztuje ok. 16 zł za opakowanie- pomyliłam się podczas zakupów: Jednak recenzja jest Oeparolu femina, który stosowałam miesiąc). Dotychczas nie byłam przekonana czy tego typu produkty naprawdę działają, więc podchodziłam do nich bardzo sceptycznie. Moje zdanie zmieniło się diametralnie odkąd stosuję Oeparol. Zauważyłam znaczną poprawę cery, która wydaje się być promienista, rozświetlona i gładka. Włosy ślicznie błyszczą, a paznokcie są mocniejsze. Warto przetestować na sobie działanie tego produktu, ja sama zamierzam go jeszcze długo stosować:)


Pierwsze efekty zauważyłam po około tygodniu, a potem było tylko lepiej. Nie stosowałam żadnych nowych wspomagaczy w postaci kremów itp, więc myślę, że poprawa cery, kondycji włosów i paznokci to właśnie zasługa Oeparolu. Jego cena nie jest bardzo wysoka, zatem można go wypróbować.

niedziela, 30 października 2011

Zużycia września i października:)

Postanowiłam na stałe wprowadzić projekt denko do swojego życia, ponieważ miałam dużo prawie skończonych kosmetyków, które czekały aż do nich wrócę. Trochę się tych zużyć nazbierało właśnie z tego względu. Nie powiem, każdy wykończony produkt napawał mnie radością :) Dzięki temu zaoszczędzam też bardzo dużo pieniędzy, ponieważ nie kupuję 7 balsamu do ciała, a miałam takie zapędy. Zauważyłam, że jeżeli przeleję sobie kosmetyk do mniejszego pudełeczka to zużywanie idzie mi szybciej, bo widzę efekty od razu:) Także moje micele, często szampony wlewałam do opakowań podróżnych. Może u kogoś też sprawdzi się ta metoda :)

Przejdźmy do moich zużyć z września i października:


1. Szampon do włosów Aqua Light, Pantene- to moje któreś z kolei opakowanie, dobrze myje, generalnie brak większych minusów czy plusów. Za to odżywka w sprayu z tej serii jest genialna:)
2. Szampon do włosów przetłuszczających się, Apteczka Babuni, Joanna- bardzo dobry produkt! Przedłużał świeżość moich włosów, także mi się spodobał ogromnie. Trochę niewydajny.
3. Odżywka do włosów długich Syoss- nie polecam nikomu. Totalnie nic nie zrobiła z moimi włosami, trochę jedynie ułatwiła rozczesywanie.
4.Szampon Papaja i Bambus z Alterry- totalny bubel;/ Nie podoba mi się zapach, moje włosy są po nim tłuste już w kilka godzin!

5. Dezodorant w kulce, Fresh, Garnier- mój ukochany produkt! Świetnie się spisuje nawet w najbardziej stresujących momentach :)
6. Peeling do ciała borówkowy, BeBeauty- fajny zapach, płynna konsystencja, jednak bardzo niewydajny. Poza tym drobinki peelingujące zostawiają trochę bałaganu pod prysznicem czy w wannie.
7. Krem ujędrniający Slim 3D, Eveline- to już któreś moje opakowanie. Stosuję je naprzemiennie z serum i moja skóra faktycznie jest ujędrniona. Z pewnością kupię kolejny raz.
8. Żel pod prysznic, IKEA- kupiłam przypadkiem, dobrze się pieni, jest go dużo, a także ma miły jabłkowy zapach. Szybko się nim znudziłam i ciężko było mi zużyć do końca pojemność 500ml.
9. Mleczko do ciała kokosowe, Ziaja- bardzo fajny produkt o genialnym zapachu :) Uwielbiam serię kokosową z Ziaji.
10. Suchy szampon, Beauty Formulas- zawiodłam się trochę na nim, bo nie odświeża dobrze włosów. jest strasznie niewydajny.
11. Szampon do włosów przetłuszczających się, BIOWAX, L'biotica- miałam kilka saszetek i generalnie na moich włosach się totalnie nie sprawdził. Nie kupię pełnowymiarowej buteleczki.

12. Masło do ciała czekoladowe, Farmona- boski zapach! Polecam ze względu na niego, bo sam produkt jakoś super nie nawilża.
13. Tonik Skóra Wrażliwa, Garnier- zwykły tonik, nie szkodzi ani nie daje super efektów.
14. Płyn micelarny Bourjois- świetny zamiennik Biodermy. Kosztuje niedużo, a działa bardzo dobrze.
15. Żel pod prysznic Palmolive, Thermal Spa- uwielbiam go za zapach, ale ma bardzo wodnistą konsystencję i szybko się kończy.
16. Balsam do ust EOS- fajny gadżet, miły zapach i smak, ale nawilżenie kiepskie.
17. Miodek do ust z Oriflame- jak dla mnie to taka ślicznie pachnąca wazelina, ale ciężko było mi ją zużyć do końca.
18. Balsam do ust Nivea, Hydro- kiepski produkt, niewydajny i słabo nawilżający.
19. Balsam do ust w sztyfcie Tisane- uwielbiam, kocham i to mój KWC:) Pięknie pachnie, świetnie nawilża, więc czego chcieć więcej.
20. Żel pod oczy z arniką, Floslek- bardzo go lubię i wszystkim polecam. Wygodne opakowanie plus świetne działanie. Już mam kolejną tubkę.

21. Zmywacz do paznokci Sensique- całkiem niezły, dobrze zmywa.
22. Balsam do ciała Green Nature, BeBeauty- strasznie się nie polubiliśmy, ciężko się go zużywało. Ma bardzo wodnistą konsystencję, dla mnie nieładnie pachnie i kiepsko działa. Nie polecam.
23. Żel micelarny BeBeauty- dobry produkt, nie podrażnia ani nie wysusza. Z pewnością jeszcze go zakupię.
24. Krem do stóp BeBeauty- trochę niewydajny, nie podoba mi się zapach i kiepsko nawilża. Raczej nie zagości ponownie w mojej łazience.
25. Krem redukujący trądzik, Ziaja MED- nie polecam, nie poprawił stanu mojej cery, miał trochę za tłustą konsystencję. Co więcej zapach też mi się nie podobał.
26. Emulsja nawilżająca Dramatically Different Moisturizing Lotion, Clinique- świetnie nawilża, bardzo go lubię i będę do niego wracać. Nie zapycha.
27. Hydrożel do cery tłustej, Olay- totalnie nic nie robi z moją cerą. Nadaje się pod makijaż, ale nawilżenie nawet jak na cerę tłustą jest żadne.
28. Próbka kremu Clean Ac, Avene- mnie nie zachwycił, gdyż nie zauważyłam żadnych efektów.
29. Pomadka Astor, odcień Sexy- piękny kolor, długo utrzymywała się na ustach. Bardzo ją lubiłam, ale musiałam ją wyrzucić. Powód? Zakupiłam ją w Pepco w czerwcu, a w październiku śmierdziała jakby miała co najmniej kilka lat. Uważajcie na kosmetyki z tego sklepu, bo one naprawdę mogą być przeterminowane!

piątek, 28 października 2011

Moje zakupy:)

Witajcie!

Kilka dni temu pod wpływem gorszego nastroju, gdyż ten tydzień nie był dla mnie łaskawy i brzydkiej pogody udałam się na mini- zakupy urodowe :)


W moim koszyku znalazło się kilka produktów. Szczerze mówiąc tym samym trochę naruszyłam zasady mojego projektu denko:)

Pierwszym produktem jest balsam do ciała mango i marakuja z firmy Floslek. Naczytałam się pozytywnych opinii na jego temat, a miałam ochotę na jakiś bardziej owocowy zapach. Wszystkie moje ostatnie balsamy miały mdle i słodkie wonie, więc zamarzyło mi się coś owocowego. Balsam ma słodki zapach i generalnie podoba mi się :)
Kolejną rzeczą była odżywka do brwi i rzęs z Essence, właśnie skończyła mi się podobna z Miss Sporty i za około 10 złotych postanowiłam wypróbować produkt z tej firmy.
Wybrałam też pomadkę do ust w kolorze 53, jest to bardzo piękny róż. Zakochałam się z miejsca i używam codziennie :) Ostatnim produktem z Essence jest róż do policzków. Nie mam zbyt dużej wprawy z tego typu kosmetykami, więc postanowiłam zacząć od delikatnego odcienia w stylu baby pink. Krzywdy sobie nim raczej nie zrobię :)

Ponadto dziś kupiłam sobie balsamik do ciała  z Apteczki Babuni firmy Joanna o zapachu bzu. Muszę powiedzieć, że pięknie pachnie. Nie czuć w nim nut chemicznych, śmiało mogę stwierdzić, że tak pamiętam zapach prawdziwego bzu:) Zobaczymy jak się będzie sprawował. Zapłaciłam za niego ponad 8 złotych w zwykłej drogerii, a jego pojemność to aż 500 g.
Humor został zatem poprawiony bardzo skutecznie, zwłaszcza że dostałam jeszcze dziś niespodziewanego kwiatka:) Kobiety mają dobrze, że często zakupy pomagają zwalczyć chandrę :)



sobota, 22 października 2011

Baza z Kobo

Akurat skończyła mi się baza z Kobo, więc mogę z pełną odpowiedzialnością zrobić jej recenzję:)
Miałam kiedyś bazę ArtDeco, Lumene oraz Inglota, więc generalnie wszystko porównuje do nich. O ile dwie pierwsze dobrze się sprawdzały to ta ostatnia kiepsko. Kobo natomiast plasuje się dosyć wysoko w moim rankingu:)

Jego cena to około 18 złotych, dostępny jest wyłącznie w Drogeriach Natura. Skusiłam się na niego, ponieważ skończyła mi się baza z Lumene. Nie żałuję tego zakupu, gdyż dzięki niemu mój makijaż oczu utrzymywał się całe 13 godzin w nienaruszonym stanie.


Produkt zapakowany jest w niewielkie pudełeczko w stylu bazy z ArtDeco. Moje się ciężko zakręcało, więc to był jedyny minus tego kosmetyku. Konsystencja produktu jest dosyć zbita, wystarczy odrobinka, aby pokryć powiekę. Jeżeli nałożymy go za dużo to mogą powstać nam widoczne placki zaschniętej bazy. Najlepiej odczekać kilka chwil i dopiero później umalować oko, wtedy efekty będą jeszcze lepsze.

Moim zdaniem to produkt wart kupienia, ponieważ otrzymujemy bardzo dobrą jakość za stosunkowo niewielką cenę. Ja jestem wielką fanką tego kosmetyku:) Pewnie jeszcze zakupię go, bo jest dwa razy tańszy od ArtDeco czy Lumene, a na moich powiekach efekt jest taki sam.

Bazę z Kobo zamieniłam na Bell i mam nadzieję, że będzie dobra:)